Fundacja dla Zwierząt ARGOS | www.argos.org.pl

Legalnego schroniska gmina nie ma gdzie stworzyć i nie ma za co. Tak naprawdę, nie ma też po co.

 

Wymagania weterynaryjne z kosmosu

26.11.2014

Wymagania weterynaryjne to jedyne normy prawne regulujące przedmiotowo działanie schronisk dla bezdomnych zwierząt. Każde schronisko obowiązane jest te wymagania spełniać, co nadzoruje Inspekcja Wterynaryjna, która może nawet zakazać prowadzenia schroniska.

  • Ustawa z dnia 11 marca 2004 r. o ochronie zdrowia zwierząt oraz zwalczaniu chorób zakazanych zwierząt [2008.213.1342].
  • Rozporządzenie Ministra Rolnictwa i Rozwoju Wsi z dnia 23 czerwca 2004 r. w sprawie szczegółowych wymagań weterynaryjnych dla prowadzenia schronisk dla zwierząt [2004.158.1657]

Inne przepisy wskazują na schroniska jako na zakłady już określone w prawie weterynaryjnym. Ustawa o ochronie zwierząt nakazuje gminom umieszczać wyłapywane zwierzęta w takich schroniskach, zaś ustawa o utrzymaniu czystości i porządku w gminach reguluje wydawanie przedsiębiorcom zezwoleń na prowadzenie takich schronisk.

Z punktu widzenia publicznego problemu bezdomnych zwierząt, największe znaczenie ma wymóg zlokalizowania schroniska co najmniej 150 m od siedzib ludzkich. Bo to on stanowi główną przeszkodę dla tworzenia własnych schronisk przez gminy i w ten sposób przeszkadza właściwie realizować zadania nałożone ustawą o ochronie zwierząt.

Wymóg owych 150 m, w kontekście pozostałych wymogów, przesądza, że schronisko ma być osobnym zakładem, z własną infrastrukturą, zlokalizowanym na działce wielkości około 10 hektarów. Bo tylko własność całej strefy buforowej (np. 300 × 300 m) gwarantuje, że ktoś nie postawi siedzib ludzkiej bliżej niż 150 m od schroniska, a wtedy schronisko przestaje spełniać normy, podlega zamknięciu i cała inwestycja na nic.

Jeśli gmina miała by pomysł rozwiązywać problem bezdomnych zwierząt we współpracy z mieszkańcami, to schronisko powinno znajdować się w łatwo dostępnym miejscu, a nie na odległych nieużytkach, gdzie nikt nie zajrzy. Duża działka gminna w atrakcyjnym miejscu to jedno, a budowa od podstaw specjalnego zakładu to drugie — razem koszty liczone w milionach złotych. W dodatku ze świadomością, że rozsądna opieka nad bezdomnymi zwierzętami wcale tego nie wymaga. Średnio, jedna gmina ma do czynienia z 40 bezdomnymi psami rocznie, ale 73% gmin ma ich najwyżej dziesięć rocznie. Można by im zapewnić dobrą opiekę w kilku boksach na zapleczu miejskiej lecznicy dla zwierząt, albo dowolnym gospodarstwie. Gdyby tylko prawo na to zezwalało i stanowiło odpowiednie standardy takiej opieki.

Czemu właściwie służy wymóg 150 m?

To bardzo tajemnicza sprawa. Z ustawy wynika, że w wymaganiach weterynaryjnych, stawianych wielu różnym rodzajom działalności, chodzi generalnie o zagrożenie epizootyczne, epidemiczne lub o właściwą jakość produktów (art. 4 ust. 2 ustawy o ochronie zdrowia zwierząt).

Zostawiając na boku jakość produktów, spytajmy przed jakimi to zagrożeniami epizootycznymi chroni 150-metrowa strefa buforowa schronisk. Żaden z pytanych o to lekarzy weterynarii nie potrafił wskazać takiego zagrożenia epizootycznego, które działa na dystansie do 150 metrów a dalej już nie. Dlatego też żadne inne zakłady obracające zwierzętami (np. hodowle, rzeźnie, punkty skupu, miejsca gromadzenia) nie wymagają takiej strefy. Jedyną chorobą psów i kotów stanowiącą liczące się zagrożenie dla zdrowia publicznego jest wścieklizna. To straszna choroba, ale czy kiedykolwiek odnotowano wściekliznę w schronisku dla bezdomnych zwierząt?

Wymóg strefy buforowej wokół schronisk nie służy celom w jakich wydano przepisy, na podstawie których wymóg ten funkcjonuje. Czasem używa się go w celu ograniczania uciążliwości schronisk dla otoczenia. To może być problem, tylko dlaczego Inspekcja ma tu zastępować liczne, odpowiednie do tego organy, przepisy i procedury? I dlaczego nie zastępuje w przypadku rzeźni i przemysłowych ferm, albo hodowli czy hoteli dla psów. A może chodzi o wymóg instalowania w schroniskach pieca do spalania zwłok zwierząt (alternatywnie: chłodni)? A więc o to, by nie narażać otoczenia na swąd palonej tam psiej i kociej padliny? Czy dystans 150 m chroni? Czy ktoś widział kiedyś w jakimś schronisku piec do spalania zwłok?

Lektura wymagań weterynaryjnych przekonuje, że wizja schronisk dla bezdomnych zwierząt, która towarzyszyła ich ustalaniu, dotyczy zakładów masowego izolowania i likwidowania psów w przypadku epidemii wścieklizny. Trudno więc dziwić się, że schroniska nie służą opiece, a tym bardziej rozwiązywaniu problemu bezdomnych zwierząt.

Wizja z kosmosu

Ponieważ ta wizja schronisk wydaje się wzięta z kosmosu, więc postanowiliśmy sprawdzić — również z kosmosu, tj. przy pomocy map satelitarnych — czy wymóg 150-metrowej strefy buforowej jest egzekwowany przez Inspekcję Weterynaryjną. Zlokalizowaliśmy na mapach Google około setki większych, nadzorowanych schronisk dla bezdomnych zwierząt i stwierdziliśmy że niemal połowa z nich tego wymogu nie spełnia. Poczynając od największego i najdroższego schroniska w Polsce, zlokalizowanego w Stolicy.

  Relacja z oględzin schronisk

Postępując zgodnie z prawem, Powiatowy Lekarz Weterynarii w Warszawie powinien zwrócić się do Prezydenta m.st. Warszawy o przesunięcie schroniska o około 80 metrów, by spełniało wymogi. A gdyby to okazało się bezskuteczne, mógłby w końcu wydać decyzję zakazującą działania schroniska Na Paluchu. Tego oczywiście nie zrobi, bo decyzja nie była by wykonana. Ale tak się czasem dzieje w przypadku innych schronisk niż stołeczne.

Wypełniając w czasie kontroli formularz spełniania wymogów weterynaryjnych, funkcjonariusz Inspekcji ma pewne pole manewru. Przepisy nie określają dokładnie między czym a czym mierzyć te 150 m (działkami w sensie geodezyjnym?, ogrodzeniami?, budynkami? pomieszczeniami dla zwierząt a mieszkaniami?). Nie określają też, co to jest "siedziba ludzka" (np. czy jest nią całoroczny domek letniskowy?). Może też błędnie ocenić odległość "na oko". Może też poświadczyć nieprawdę, albo stwierdzonego naruszenia po prostu nie egzekwować. Wymóg ten oczywiście nie ma nic wspólnego ze zdrowiem publicznym albo zdrowiem zwierząt, więc praktycznie egzekwować go nie musi (1).

Szkodliwa fikcja

W ten sposób zamyka się koło biurokratycznej fikcji. Wprawdzie wymóg prawny jest bezsensowny, ale przecież nie musi być egzekwowany. Można by wzruszyć ramionami na jeszcze jedną absurdalną normę, gdyby nie fatalne skutki uboczne. Daje ona bowiem władzę arbitralną, bo opartą na nieokreśloności, która może być i jest swobodnie używana dla innych celów niż ustawowe. Wszak swoboda oceny zagrożeń wpisana jest w istotę nadzoru weterynaryjnego i jest właściwie niepodważalna.

Przedsiębiorca może ryzykować nie spełnianie formalnego wymogu, ale żaden wójt nie będzie urządzał gminnego schroniska, które rządowa Inspekcja może w każdej chwili zamknąć z powodu 150 metrów. Równocześnie ta sama Inspekcja nie ma nic do "przytulisk", "miejsc przetrzymywania wyłapanych zwierząt" i podobnych substytutów — byle nie były zgłoszone jej do nadzoru jako schroniska. A ponieważ Inspekcja nie interesuje się też co się stało z wyłapanymi zwierzętami, więc najłatwiej jest nająć hycla by wywiózł je gdziekolwiek, jak najdalej, i najlepiej na własną, a nie gminy, odpowiedzialność.

Szkodliwość wymagań weterynaryjnych wobec schronisk polega głównie na tym, że zastępują one normy służące opiece i rozwiązywaniu problemu. W rezultacie nikt i nic nie gwarantuje zwierzętom opieki a problem bezdomności narasta, bo obrót nimi dla rzekomej opieki bywa bardzo zyskowny. Zamiast norm określających w jakiej infrastrukturze należy bezpiecznie gromadzić niepotrzebne zwierzęta, potrzebne są standardy gminnej opieki sprawowanej zasadniczo gdziekolwiek. Fikcyjny nadzór nad schroniskami owocuje fikcyjną opieką i fikcyjnym dalszym losem zwierząt oraz realnymi pieniędzmi. Zamiast uznaniowych licencji na ten biznes, potrzebne jest zwykłe rozliczanie skutków wydawania publicznych pieniędzy, czyli losu zwierząt.

Anachroniczna wizja schronisk, wyrażona w wymaganiach weterynaryjnych, kompletnie mija się z aktualnymi potrzebami, możliwościami i oczekiwaniami społecznymi. Co więcej, wręcz blokuje racjonalne rozwiązania i sprzyja patologii. Uwolnienie Inspekcji Weterynaryjnej od pozorowania rządowego nadzoru w tej dziedzinie, powinno być punktem wyjścia dla przemyślenia tych potrzeb i możliwości od nowa. Bo zagrożenia i szkody jakie narastają są o wiele większe i bardziej złożone niż te, które dają się załatwić przy pomocy pieca do spalania padliny.

 


(1) Odpowiednie, choć wyrażone warunkowo, zalecenie nie zamykania schronisk z powodu nie spełnienia tego wymogu, zawarte jest też w wewnętrznej Instrukcji Głównego Lekarza Weterynarii. (Nr GIWz.420/AW-32/11 z 20 maja 2011 r., str. 5/6).