Fundacja dla Zwierząt | www.argos.org.pl

Schronisko w Białymstoku
doniesienia prasowe z procesu

 

Gazeta.pl (22 lipca 2005)

Usypianie społecznie nieszkodliwe

Nieuzasadnione uśpienie ok. 500 psów jest przestępstwem o znikomej społecznej szkodliwości - stwierdził sąd w Białymstoku

W środę warunkowo umorzył postępowanie przeciw weterynarzom i kierownikowi schroniska. Zabicie zdrowego i niezagrażającego otoczeniu zwierzęcia jest - według ustawy o ochronie zwierząt zprzestępstwem - za które grozi do roku więzienia i utrata prawa do wykonywania zawodu. Sąd ustalił, że weterynarze w porozumieniu z kierownikiem radzili sobie z zagęszczeniem w białostockim schronisku, usypiając psy.

- Ta sytuacja wynikała z niedofinansowania tego schroniska, to był główny powód nadmiernej eutanazji - powiedział sędzia. Podkreślił, że dzięki postępowaniu w tej sprawie liczba eutanazji spadła i sytuacja się poprawiła.

- "Znikoma szkodliwość" to kuriozalne stwierdzenie - mówi Piotr Jaworski, członek Zarządu Głównego Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami. - Szczególnie jeśli weźmie się pod uwagę, ile psów zostało zabitych. A także to, że uśmiercanie zwierząt w schroniskach jest procederem stosowanym nie tak rzadko.

Według najnowszego raportu głównego lekarza weterynarii w schroniskach zabija się co roku ok. 12 proc. psów i 24 proc. kotów. A są schroniska - np. w Suwałkach - gdzie usypia się połowę zwierząt. Z kolei z raportu Fundacji pod Psim Aniołem wynika, że są to dane niepełne, ponieważ wiele wyłapywanych przez gminnych hycli psów i ginie bez wieści i nie trafia schronisk.

[komentarz czytelnika Gazety.pl:]
"Nieuzasadnione uspienie ok. 500 psów jest przestepstwem o znikomej spolecznej szkodliwosci - stwierdzil sad w Bialymstoku W srode warunkowo umorzyl postepowanie przeciw weterynarzom i kierownikowi schroniska."
Zgodnie z art. 1 kk, czyn o znikomej spolecznej szkodliwosci nie jest przestepstwem. Jesli natomiast sad zastosowal warunkowe umorzenie postepowania, to tym samym jednoznacznie stwierdzil popelnienie przestepstwa i przypisal konkretnym osobom (osobie) odpowiedzialnosc. A wiec NIE MÓGL stwierdzic znikomosci. Jak mozna w powaznej gazecie pisac takie brednie!!!
[BOZ:]
Czytelnik ma rację, ale zakłada, że to dziennikarz a nie sąd użył sformułowania bzdurnego z punktu widzenia kodeksu karnego. Oby miał rację. Użycie terminu "znikoma szkodliwość" zrelacjonowali także inni dziennikarze.

Rzeczpospolita, 21 lipca 2005

Wyrok na weterynarzy

Bezpodstawne uśpienie kilkuset psów

Psy w białostockim schronisku były traktowane źle - uznał sąd, ale odstąpił od ukarania winnych

— Zwierzę, jako istota żyjąca, zdolna do odczuwania cierpienia, nie jest rzeczą — mówił w uzasadnieniu wyroku sędzia Krzysztof Kozłowski

Sąd na dwa lata warunkowo umorzył postępowanie karne wobec dyrektora schroniska dla zwierząt w Białymstoku i dwóch lekarzy weterynarii z placówki, którzy byli oskarżeni o bezpodstawne uśpienie ponad pół tysiąca psów. Oskarżeni zostali uznani za winnych wszystkich zarzucanych im czynów.

(c) MICHAL KOSC / KURIER PORANNY

Zwierzęta można zabijać tylko wtedy, gdy są chore, agresywne bądź z przyczyn gospodarczych. Sąd uznał, że żaden z tych powodów nie miał miejsca. - Nie było żadnych powodów gospodarczych, bo za taki można uznać jedynie wybijanie wilków, kiedy jest ich za dużo. Poza tym psy w schronisku były traktowane przedmiotowo, a przecież rzeczą nie są, co uszło uwadze kierownika - motywował Krzysztof Kozłowski, sędzia Sądu Rejonowego w Białymstoku. - Okolicznością łagodzącą jest zbyt mała dotacja na działalność schroniska - dodał.

Prokuratura schroniskiem zainteresowała się po doniesieniu Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami. Inspektorzy z organizacji zarzucali, że w schronisku bezpodstawnie uśpiono ponad 500 zwierząt, inne miały być traktowane w sposób niehumanitarny. Oskarżeni twierdzą, że nigdy nie usypiali zwierząt bez uzasadnienia. Ich zdaniem usypiane były jedynie psy agresywne i chore, na leczenie których nie było pieniędzy, bo placówka dostawała tylko 5 tys. zł rocznie na ambulatorium, a leczenie np. nosówki u jednego psa kosztuje 400 zł.

Agnieszka Kaszuba


www.BialystokOnline.pl (21.07.2005)

Uśpili 500 psów, kary nie będzie

Kierownik schroniska i dwóch weterynarzy jest winnych nieuzasadnionego zabijania psów w schronisku, ale nie zostaną ukarani - postanowił wczoraj białostocki sąd rejonowy i warunkowo umorzył postępowanie na dwa lata.

Stało się tak mimo że sąd uznał, że psy w schronisku były usypiane niemal masowo. Skąd więc pobłażliwość? - Głównym powodem tej nadmiernej eutanazji psów było niedofinansowanie schroniska - uzasadniał swoją decyzję sędzia Krzysztof Kozłowski. - Gmina Białystok nie dała wystarczającej ilości pieniędzy na zapewnienie prawidłowego funkcjonowanie placówki.

Że zabijali, to pewne

Sąd nie miał jednak wątpliwości, że zachowanie oskarżonych było naganne. - Znajdujące się w aktach sprawy zdjęcia zwierząt i raport Najwyższej Izby Kontroli dotyczący działalności tego schroniska dają przerażający obraz funkcjonowania tej placówki - podkreślał wczoraj sędzia Krzysztof Kozłowki. - Usypianie zwierząt na pewno nie należało tam do przypadków odosobnionych. Uśmiercano wprawdzie zwierzęta chore, ale takie, których choroby, jak na przykład nosówka, można było wyleczyć. Zdaniem sądu już toczące się postępowanie przyniosło znaczną poprawę losu zwierząt. Jeszcze cztery lata temu procent usypianych psów wynosił 50, teraz liczbę tę udało się zmniejszyć do ledwie kilkunastu procent, a kierownik ogłasza publiczne akcje "adopcji" bezpańskich zwierzaków, co pomaga zmniejszyć ich ilość w schronisku. Przypomnijmy, że do tego procesu nie doszłoby, gdyby nie Towarzystwo Opieki nad Zwierzętami. To ono zawiadomiło organa ścigania, że od 1998 roku do 2001 bezpodstawnie uśpiono w schronisku ponad 500 psów (w akcie oskarżenia liczba uśpionych bezprawnie psów nie jest jednak podana). Psy miały być usypiane w wyjątkowo niehumanitarny sposób. Po otrzymaniu zastrzyku umierały kilkanaście minut, zabiegów dokonywano często na ciałach innych zwierząt, w korytarzu. Żywe zwierzęta przechowywane były zaś w brudnych boksach. Dostawały stare, przeterminowane, często zarobaczone jedzenie, zgniły chleb.

Gmina nie bez winy

Mimo takich warunków w schronisku, sąd przychylił się do argumentacji kierownika i weterynarzy, że nie mieli oni wystarczającej ilości pieniędzy dla tak dużej ilości zwierząt. Sytuację dodatkowo komplikowało i to, że gmina Białystok podpisała z ościennymi gminami umowy o wyłapywaniu i na ich terenie bezpańskich psów. - Oczywiście, był tam warunek, że muszą być na to wolne boksy w schronisku. Wiadomo jednak, że tam zawsze jest przepełnienie - argumentował sąd. - A gmina nie dała wystarczającej ilości pieniędzy na właściwe funkcjonowanie jednostki. Wina oskarżonych nie jest więc znaczna, a stopień społecznej szkodliwości znikomy. Kierownik schroniska Franciszek P. nie przyszedł wczoraj na ogłoszenie wyroku. Dwaj weterynarze: Marian N. i Zbigniew S., którzy przysłuchiwali się wyrokowi, nie chcieli komentować orzeczenia. Wyrok jest nieprawomocny.

Schronisko? Najlepiej zlikwidować!

Krzysztof Sawicki, zastępca prezydenta Miasta Białegostoku:

Nie chcę komentować wyroku sądu. Miał prawo tak zdecydować. Jeśli zaś chodzi o zarzuty, że schronisko było niedofinansowane, to gmina i na dzień dzisiejszy ma prawo finansować do 50 procent budżetu jednostki. Dlatego już złożyłem propozycję wprowadzenia zmian w schronisku. Trzeba je po prostu zlikwidować. Co w zamian? Są dwa wyjścia: ogłosimy przetarg nad administrowanie schroniskiem, tak jak jest teraz z Akcentem ZOO, albo powierzymy go którejś ze spółek miejskich, np. Lechowi. Już pod koniec sierpnia albo na początku września przedstawimy dokładny harmonogram tych zmian. Najpierw musi to zaakceptować Rada Miejska. Pewne jest jedno - w obecnej postaci schronisko nie ma racji bytu.

Magdalena Kleban


Gazeta Wyborcza - Białytok (13 lipca 2005)

Proces o uśmiercanie zwierząt w schronisku

Statystycznie co drugi pies, który trafił do białostockiego schroniska w latach 1998-2001, został uśpiony

Liczby porażają. Z raportu Najwyższej Izby Kontroli i Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami wynika, że w latach 1998-2001 uśpiono w Białymstoku 527 psów. Szefowi schroniska i dwóm pracującym tam weterynarzom prokuratura postawiła zarzut nadmiernej eutanazji.

Już raz uniewinniono całą trójkę. Ale sąd odwoławczy uznał tę decyzję za karygodną i nakazał powtórzyć proces. Zarzucił, że poprzednio zajmujący się sprawą sędziowie popełnili masę błędów. Np. nie wzięli pod uwagę zeznań byłego pracownika schroniska, który opowiadał, jak naraz usypiało się tam po 40 zwierząt. Pominięto też raport NIK.

Wczoraj oskarżeni zgodnie stwierdzili, że działali dla dobra zwierząt i nie poczuwają się do winy. Marian N., jeden z weterynarzy, bronił się, mówiąc, że schronisko nie miało pieniędzy na leczenie: - Można było wybrać pozorowane leczenie, dając jakiś lek i pozwolić zwierzakowi umrzeć. Wybierałem eutanazję, żeby zwierzę się nie męczyło.

Kierownik schroniska Franciszek P. (nadal nim kieruje) uważa, że tylko dzięki jego staraniom wybudowano gabinet lekarski dla zwierząt.

Prokurator jest innego zdania. Zażądał kary więzienia w zawieszeniu dla wszystkich oskarżonych.

Wyrok za tydzień.

Wojciech Więcko


PAP (za WP-wiadomości), 13 lipca 2005

Zakończenie procesu ws. usypiania psów w schronisku

Kar więzienia w zawieszeniu, a także 5-letniego zakazu wykonywania zawodu lekarza weterynarii zażądała prokurator w procesie trzech oskarżonych o nadmierne i nieuzasadnione usypianie psów w schronisku dla zwierząt w Białymstoku cztery lata temu. Wyrok zostanie ogłoszony za tydzień.

Przed Sądem Rejonowym w Białymstoku zakończył się ponowny proces w tej sprawie. W pierwszym procesie sąd uniewinnił oskarżonych, ale sąd wyższej instancji uchylił wyrok i nakazał sprawę rozpoznać jeszcze raz.

Dla kierownika schroniska Franciszka P. prokurator zażądał kary roku pozbawienia wolności w zawieszeniu na 3 lata, a dla dwóch współoskarżonych weterynarzy Zbigniewa S. i Mariana N. kar ośmiu miesięcy w zawieszeniu na 3 lata i pięcioletniego zakazu wykonywania zawodu lekarza. Prokurator chce także, by zapłacili nawiązki - kierownik schroniska w wysokości 2 tys. złotych i po 900 zł lekarze weterynarii.

Prokurator powiedziała, że z materiału dowodowego w sprawie wynika, że oskarżeni są winni zarzucanych im czynów. To samo powtórzyła oskarżyciel posiłkowy, przedstawicielka Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami (TOnZ).

Prokuratura zajmowała się sprawą właśnie po doniesieniu TOnZ. Według Towarzystwa, w białostockim schronisku w latach 1998-2001, bez podstaw uśpiono ponad pół tysiąca psów. W akcie oskarżenia żadna liczba uśmierconych zwierząt nie była jednak wymieniana. Liczbę 527 uśpionych psów towarzystwo podało na podstawie wyników swojej kontroli przeprowadzonej w placówce.

Inspektorzy TOnZ zarzucali też, że w trakcie usypiania, psy były źle traktowane, żywe chodziły po martwych. Padły też zarzuty, że psów w schronisku było zbyt dużo i ciągle odławiano kolejne - placówka zwoziła bezpańskie zwierzęta z ościennych gmin, gdyż dostawała za to pieniądze od samorządów.

Wszyscy oskarżeni domagają się uniewinnienia. Obrończyni Zbigniewa S. mówiła w swojej mowie końcowej, że nie da się zaprzeczyć temu, iż w schronisku usypiano psy, ale kara za to musi być "zindywidualizowana". Według niej, jej klient działał na rzecz poprawy sytuacji psów w schronisku i tak się stało, bo znacznie spadła liczba eutanazji zwierząt z 50% kilka lat temu do 11% obecnie.

Obrończyni podkreślała, że psy były usypiane, bo placówka nie miała pieniędzy na ich leczenie ani odpowiednich warunków. Na leczenie stu zwierząt było rocznie 5 tys. złotych, podczas gdy leczenie nosówki u psa kosztuje 400 zł.

Obrońca powiedziała, że to iż w białostockim schronisku äpsy chodziły po trupach innych psów i gniły w betonowych dołachö to już historia. Przypomniała, że znowelizowana ustawa o ochronie zwierząt dopuszcza usypianie zwierząt z trzech powodów: względów gospodarczych, choroby lub agresji i jej zdaniem tylko z takich powodów usypiano psy w białostockim schronisku.

Kierownik schroniska bronił się tłumacząc, że przejął schronisko od TOnZ i sprawa jest "zemstą" Towarzystwa. Podkreślał, że za czasów TOnZ schronisko było w äruinieö. Teraz kiedy placówkę dofinansowała gmina Białystok jest znacznie lepiej. Psy mają nowe boksy, jest ambulatorium z podstawowymi warunkami do leczenia. Nie poleciłem nikomu zabijania psów - mówił Franciszek P.

Weterynarz Marian N. powiedział, że wszystkie kontrole przeprowadzane w schronisku wykazywały, że jest ono niedoinwestowane. Przyznał, że choroby "dziesiątkowały" tam psy. Powiedział też, że w takiej sytuacji wybrał dla nich lepszą śmierć - bo eutanazja po grecku ma właśnie takie znaczenie - niż umieranie w mękach. (sm)


TVP3 - Białystok, 13 lipca 2005

Eutanazja w schronisku

Białostockie schronisko zamiast opiekować się bezdomnymi psami, przez lata było miejscem zbiorowych psich eutanazji. Tak twierdzi białostocka prokuratura i żąda kar więzienia, oraz pięcioletniego zakazu wykonywania zawodu dla kierownika schroniska i dwóch weterynarzy.

Oskarżeni twierdzą, że są niewinni. Ich zdaniem, wszystkie wykonane eutanazje były uzasadnione.

Roku więzienia w zawieszeniu na trzy lata oraz 2000 złotych grzywny - takiej kary domaga się prokurator dla kierownika białostockiego schroniska. Nieco lżejszych kar żąda dla dwóch pracujących tam weterynarzy. Ale na tym nie koniec. W stosunku do wszystkich oskarżonych prokurator domaga się zakazu wykonywania zawodu. Takie wyroki miałyby być karą za eutanazję ponad pięciuset bezdomnych psów. Eutanazję niehumanitarną i bezprawną, bo łamiącą prawa zwierząt zagwarantowane w ustawie o ochronie zwierząt. Kierownik schroniska uważa, że jego decyzje o uśpieniu psów podyktowane były interesem zwierząt i schroniska. Ustawa - zdaniem oskarżonych – wcale nie została złamana. Dopuszcza ona eutanazję w przypadku choroby lub agresji psa, a także z powodów warunków gospodarczych. A w schronisku szerzyła się wtedy nosówka, nie było też warunków żeby psy odseparować od siebie. Eutanazja była więc mniejszym złem.

Oskarżeni czują się niewinni. Już raz sąd uniewinnił ich od tych zarzutów. Tyle, że sąd odwoławczy zakwestionował korzystny dla nich wyrok i nakazał ponowny proces. Wyrok zapadnie za tydzień.

Monika Perlińska /opr. petel/


PAP (za Onet-wiadomości, 10 czerwca 2005)

Biegły: Schronisko nie jest od usypiania psów

Usypianie chorych psów w schronisku mija się z przeznaczeniem tego typu placówki - mówił w piątek biegły w procesie dwóch weterynarzy i kierownika schroniska dla psów w Białymstoku.

Są oni oskarżeni o nieuzasadnione usypianie zwierząt w tym schronisku 4 lata temu.

Za miesiąc przed Sądem Rejonowym w Białymstoku zakończy się proces w tej sprawie, strony wygłoszą wtedy mowy końcowe, zostanie podany termin ogłoszenia wyroku.

Proces toczy się ponownie po tym jak w grudniu 2003 roku Sąd Okręgowy uchylił wyrok uniewinniający oskarżonych.

Doniesienie o przestępstwie złożyło Towarzystwo Opieki nad Zwierzętami (TOnZ). Według niego, w białostockim schronisku w latach 1998-2001, bez podstaw uśpiono ponad pół tysiąca psów. W akcie oskarżenia żadna liczba uśmierconych zwierząt nie była jednak wymieniana. Liczbę 527 uśpionych psów Towarzystwo podało na podstawie wyników swej kontroli przeprowadzonej w placówce. Inspektorzy TOnZ zarzucali też, że w trakcie usypiania, psy były źle traktowane, żywe chodziły po martwych.

Według TOnZ i prokuratury psy - mimo przepełnienia - przywożono do schroniska nawet z odległych gmin, a placówka miała na tym zarabiać nawet 225 zł za jednego psa. Takie pieniądze za odłowienie i przyjęcie psa płaciły gminy, na których zlecenie działało schronisko. Odsetek usypianych psów wahał się od 43 do 53 proc.

Biegły, lekarz weterynarii Jerzy Biskupski, powiedział w piątek w sądzie, że usypianie psów dlatego, że są chore mija się z ideą schroniska. Dodał, że jeśli nawet nie było warunków do ich leczenia - bo w schronisku nie było np. izolatek, a placówka nie miała pieniędzy - należało szukać pomocy u innych weterynarzy, którzy mogliby pomóc, bo mają warunki do leczenia. "Schronisko nie jest od usypiania" - podkreślił.

Biegły wskazał też, że w dokumentacji, kartach psów z białostockiego schroniska były duże braki, nie podawano najczęściej informacji o tym, w jakim stanie przyjmowano tam psa.

Oskarżeni podkreślali, że schronisko było przepełnione, placówka nie miała pieniędzy nawet na żywność dla psów. Mówili też, że nie było podstawowych warunków do leczenia zwierząt.

Białostockie schronisko zostało w ostatnich latach zmodernizowane. Jak mówił w piątek jeden z oskarżonych weterynarzy, w tym roku usypiany jest zaledwie co jedenasty pies. W 2004 roku było to 14 proc., a kilka lat temu 50 proc.