Fundacja dla Zwierząt | www.argos.org.pl

O petycji

Głośna sprawa śmierci psa imieniem Ozzy zrodziła ogólnopolską akcją, która wciągnęła licznych miłośników zwierząt. Jesienią 2006 r. młodzież w wielu miejscach Polski zbierała podpisy pod petycją o wprowadzenie zmian w ustawodawstwie dotyczącym opieki i odpowiedzialności za zwierzęta domowe.
Choćby z samego szacunku dla ich zaangażowania, należy przyjrzeć się uważnie temu, jakie to zmiany w prawie są postulowane.

http://www.petycja.4.pl

Petycja w sprawie zmian ustawodawstwa dotyczącego zwierząt domowych
Kraków 08-09-2006

Do:
Prezydenta Rzeczpospolitej Polskiej Lecha Kaczyńskiego
Premiera Rządu Rzeczypospolitej Polskiej Jarosława Kaczyńskiego
Ministra Sprawiedliwości Zbigniewa Ziobro

My, niżej podpisani sygnatariusze tej petycji, zwracamy się z prośbą o wprowadzenie zmian w ustawodawstwie dotyczącym opieki i odpowiedzialności za zwierzęta domowe. Jesteśmy wstrząśnięci ostatnim przypadkiem zabicia ze szczególnym okrucieństwem psa rasy golden retriever - Ozzy'ego. Śmierć psa, opisywana przez wiele mediów w Polsce, nastąpiła po długotrwałych męczarniach, na skutek szoku pourazowego spowodowanego skatowaniem zwierzęcia.

Prawo obecnie obowiązujące w Polsce nie chroni zwierząt przed okrucieństwem ludzi ani ludzi przed brakiem odpowiedzialności właścicieli zwierząt.

Zwracamy się z apelem o wprowadzenie zmian w ustawodawstwie. Prosimy, aby zmiany uwzględniły:

W celu ustalenia odpowiedzialności za zwierzę
- przygotowanie do wprowadzenia powszechnego znakowania psów przez chipowanie lub tatuaż, połączonego z centralna rejestracją, co umożliwi nie tylko ustalenie osoby odpowiedzialnej za zwierzę, ale i ściągalność wymaganych opłat, zapewniając środki na dotowanie sterylizacji psów,

W celu ograniczenia nadmiernego rozrodu psów
- ograniczenie rozrodu zwierząt nierasowych poprzez zrównanie w obowiązkach hodowców zwierząt nierasowych (nierodowodowych) i mieszańców (rejestracja hodowli, obowiązek prowadzenia dokumentacji, trwałego oznakowania zwierząt) z obowiązkami hodowców zwierząt rasowych (rodowodowych)
- zobowiązanie schronisk do wydawania wyłącznie zwierząt poddanych zabiegowi sterylizacji w przypadku suk i zabiegowi kastracji w przypadku psów
- wytypowanie lecznic prowadzących dotowaną przez miasta i gminy sterylizację psów nierasowych
- wprowadzenie zakazu handlu zwierzętami domowymi poza miejscem ich wyhodowania, tj. w miejscach użytku publicznego, bazarach, giełdach, itp.

W celu podniesienia kultury posiadania zwierząt
- uznanie znęcania się nad zwierzęciem i zabicia zwierzęcia ze szczególnym okrucieństwem, w sposób nie humanitarny, za czyn o wysokiej szkodliwości społecznej
- wprowadzenie obowiązkowej jednej godziny lekcyjnej w roku szkolnym - począwszy od 3 klasy szkoły podstawowej, aż do klasy 6 oraz w klasach gimnazjalnych - poświęconej tematowi - ZWIERZĘ NIE JEST RZECZĄ, ZWIERZĘ TEŻ CZUJE...

Panie Prezydencie, Panie Premierze, Panie Ministrze, głęboko wierzymy w zainicjowanie przez Panów działań w tym zakresie, ponieważ nasz stosunek do istot słabszych, uzależnionych od człowieka świadczy o moralności społecznej i poziomie cywilizacyjnym kraju.

Społeczność forum internetowego Dogomania, http://www.ozzy.4.pl

Niżej podpisany/a:
Zofia Gerlach-Kolasa
społeczność forum Dogomania
31-107 Kraków
autor1713@petycje.pl

 

Uwagi do postulatów

"Przygotowanie do wprowadzenia powszechnego znakowania psów przez chipowanie lub tatuaż, połączonego z centralną rejestracją ..."

Powszechne znakowanie i scentralizowana rejestracja wszystkich psów w Polsce wydaje się postulatem bardzo daleko idącym. Doświadczenia z realizacji podobnych systemów, np. znakowania zwierząt hodowlanych, albo w ogóle centralnych państwowych systemów informatycznych każą wątpić, by właśnie tędy wiodła droga. Koszty i wysiłki wdrożenia takiego systemu były by zapewne ogromne i nieproporcjonalne do efektów. Trudno uwierzyć w skuteczność takiego systemu bez odpowiedzenia sobie najpierw na pytanie dlaczego zanikła praktyka rejestracji psów w gminach i znakowania ich przez numerki przy obroży i dlaczego sama zmiana techniki znakowania miała by coś tu zmienić.

"... co umożliwi ustalenie osoby odpowiedzialnej za zwierzę ..."

Znakowanie zwierząt w formie chipowania nie jest środkiem egzekwowania odpowiedzialności za zwierzęta. Dane właściciela nie są bowiem publicznie dostępne bez jego zgody. Obecnie obowiązujący system rejestracji pełni wyłącznie tę rolę, że identyfikuje konkretne zwierzę z jego paszportem. Zwierzęta, które są ofiarami ludzkiej nieodpowiedzialności zwykle nie mają paszportów, tym bardziej przy sobie. Znakowanie może być także sposobem na poszukiwanie zaginionego zwierzęcia przez odpowiedzialnych, przewidujących taką okoliczność właścicieli. Ale przypadkowe gubienie się psów należących do ludzi odpowiedzialnych i aktywnie ich szukających nie jest chyba problemem, którego dotyczy apel ani nie wymaga powszechnego, centralnego systemu rejestracji psów. W schroniskach są psy z tatuażami jednoznacznie identyfikującymi hodowcę – i nic z tego nie wynika. Wydaje się, że autorzy apelu ulegają tu marketingowi firm sprzedających takie systemy gminom jako narzędzie realizacji zadania ochrony przed bezdomnymi zwierzętami. Do tej pory trudno było jednak jednak udowodnić celowość takich zakupów.

"... i ściągalność wymaganych opłat ... "

W praktyce wprowdzania takiego systemu, wzgląd na powszechność rejestracji i wzgląd na ściągalność wymaganych opłat będą zawsze przeciwstawne i działać przeciwko sobie. Wysiłek administracyjno-policyjny, który jest nieskuteczny na poziomie gminy, musi okazać się jeszcze mniej skuteczny gdy będzie realizowany centralnie. Próba przerzucenia kosztów takiego systemu na właścicieli psów może przyczynić się do nasilenia bezdomności zwierząt z jednej strony i wzrostu kosztów gminy z drugiej. Obowiązujący podatek od psów należy raczej uznać za anachronizm, na którym nie da się budować skutecznych rozwiązań problemu nieodpowiedzialności i nadpopulacji.

"... zapewniając środki na dotowanie sterylizacji psów ..."

Nie ma żadnych formalnych podstaw by oczekiwać, że hipotetyczny wzrost dochodów gmin z tytułu podatku od psów przeznaczony zostanie na dotowanie sterylizacji. Źródła przychodów i cele wydatków budżetowych nie są ze sobą w żaden sposób związane. Każde z nich są osobno określone przepisami prawa. Problem polega więc najpierw na tym, że nikt nie jest zobligowany do ponoszenia kosztów sterylizacji. Po drugie na tym, że nie ma na to pozycji w budżetach gmin, więc niełatwo gminie wydać na to pieniądze. A dopiero po trzecie, że gmina ma za mały budżet. Ponieważ jednak każdy budżet jest zwykle za mały, więc w praktyce finansowanie sterylizacji z publicznych pieniędzy zależy bardziej od legalności i ważności tego celu w hierarchii celów gminy niż wpływów do budżetu.

"W celu ograniczenia nadmiernego rozrodu psów
- ograniczenie rozrodu zwierząt nierasowych poprzez zrównanie w obowiązkach hodowców zwierząt nierasowych (nierodowodowych) i mieszańców (rejestracja hodowli, obowiązek prowadzenia dokumentacji, trwałego oznakowania zwierząt) z obowiązkami hodowców zwierząt rasowych (rodowodowych)"

Nie wiadomo jak rozumieć "zrównanie w obowiązkach". Normy o jakich mowa, są normami prywatnymi, wewnętrznymi normami stowarzyszeń kynologicznych. Stowarzyszenia takie, jak wiadomo, nie są w stanie w pełni wyegzekwować tych norm od własnych członków. Trudno więc zakładać, by mogły nimi objąć jeszcze licznych niezrzeszonych. Ustawa o hodowli zwierząt nie dotyczy w ogóle zwierząt domowych i w tym sensie hodowcy psów nie podlegają żadnym państwowym obowiązkom ani żadnemu nadzorowi organów państwa nad ich działalnością.

Pojęcie "hodowcy zwierząt nierasowych" jest, ściśle biorąc, wewnętrzenie sprzeczne. Autorom apelu zapewne szło ogólnie o właścicieli psów i odpowiedzialność za ich rozród. Problem jednak nie polega na tym, że właściciele zwierząt w swej masie nie postępują jak hodowcy, lecz na tym, że jakiekolwiek rozmnażanie psów i handlowanie nimi nie jest poddane żadnym normom prawa państowego i z tego powodu szybko rośnie podaż i nadpopulacja zwierząt, bo bywa to bardzo łatwy zarobek.

"- zobowiązanie schronisk do wydawania wyłącznie zwierząt poddanych zabiegowi sterylizacji w przypadku suk i zabiegowi kastracji w przypadku psów"

Przepełnione schroniska to nie źródło nadpopulacji psów lecz jej skutek. Dlaczego kosztowym obowiązkiem sterylizacji obciążać w pierwszym rzędzie tych, którzy powinni się bezdomnymi zwierzętami opiekować, a nie tych, którzy produkują bezdomność przez zaniedbanie lub dla zysku? Zasadniczo obowiązek sterylizacji powinien wynikać bardziej z odpowiedzialności właściela psa niż z faktu zaopiekowania się ofiarą nieodpowiedzialności.

Drugą, praktyczną okolicznością sprawy jest to, że schroniska finansowane przez gminy mają za nadrzędny cel usuwanie zwierząt a nie zapewnianie im opieki. Z nieograniczonym przypływem zwierząt muszą (budżetowe) lub chcą (komercyjne) robić cokolwiek za ograniczone pieniądze, bo nie ma państwowych norm sprawowania takiej opieki ani jasnych źródeł jej finansowania. Koszt sterylizacji jest porównywalny z sumą, które przeciętne schronisko przeznacza na całe życie zwierzęcia. Wprowadzenie tego postulatu w życie spowodowało by więc albo zagęszczenie schronisk (ograniczenie wydawania) albo spowodowało zmniejszenie szansy przeżycia zwierząt w schronisku (brak środków). A zapewne jedno i drugie w łącznym działaniu (zmniejszenie szans przeżycia w jeszcze bardziej przepełnionym schronisku).

O schronisku w Łodzi mówi się, że dla polepszenia sprawozdawczości sterylizuje się tam pół-żywe z zaniedbania i chorób koty, przyśpieszając ich śmierć. Oficjalne liczby mówią, że w 2004 wskaźnik sterylizacji wyniósł tam 52% przyjętych kotów, a wskaźnik ich przeżywalności 38%.

Ze wszech miar słuszny postulat sterylizacji nie powinien chyba być realizowany wbrew opiece, zarówno gdy myślimy o konkretnym zwierzęciu jak i gdy planujemy ogólne rozwiązania.

"- wytypowanie lecznic prowadzących dotowaną przez miasta i gminy sterylizację psów nierasowych"

Dlaczego sterylizację miały by prowadzić lecznice wytypowane, a nie wszystkie lub którekolwiek? Problem nie polega na tym, że nie ustalono które lecznice, lecz na tym, że nie wiadomo za czyje pieniądze. Gminne zadanie opieki nad zwierzętami i gminne programy ograniczania nadpopulacji, przewidziane ustawą o ochronie zwierząt, są przepisami wprowadzonymi wbrew konstytucyjnej zasadzie wskazania środków na realizację gminnych zadań. To jest podstawowe źródło obłudy z jaką państwo traktuje problem nadpopulacji i bezdomności zwierząt. Nie ma na ten cel środków w budżetach gminnych i dlatego cel ten nie może być właściwie realizowany. Wspieranie z publicznych środków powszechnej sterylizacji zwierząt domowych (w jakimkolwiek zakresie czy formie organizacyjnej) wymaga bardziej zasadniczych rozstrzygnięć zanim (i o ile) dojdzie do typowania wykonujących to lecznic.

"- wprowadzenie zakazu handlu zwierzętami domowymi poza miejscem ich wyhodowania, tj. w miejscach użytku publicznego, bazarach, giełdach, itp."

Taki zakaz właściwie istnieje. Obrót zwierzętami dopuszczony jest na odpowiednio zorganizowanych i wyposażonych "targach, spędach i wystawach", ale bodaj żadne miejsce w Polsce gdzie handluje się zwierzętami domowymi nie spełnia wymaganych przepisami norm. Problem polega więc nie tyle na stanowieniu nowych norm, co na spójności i egzekucji norm już ustanowionych.

"- uznanie znęcania się nad zwierzęciem i zabicia zwierzęcia ze szczególnym okrucieństwem, w sposób niehumanitarny, za czyn o wysokiej szkodliwości społecznej"

Prawo karne nie zna pojęcia "czynu o wysokiej szkodliwości społecznej" i na pewno nie warto wprowadzać takiego pojęcia do prawa karnego. Znęcanie się i nieuzasadnione zabijanie zwierząt są uznanymi w polskim prawie przestępstwami ściganymi z urzędu. Tym bardziej zabijanie okrutne. Autorzy apelu zasugerowali się zapewne ogólną zasadą prawa karnego, że nie stanowi przestępstwa jakikolwiek czyn zabroniony prawem, jeżeli jego szkodliwość okazała się znikoma.

W obu przypadkach problemem nie jest litera prawa, lecz jej stosowanie, tzn. poniechanie ścigania zabronionych czynów przeciw zwierzętom a nawet nie dostrzeganie w nich przestępstwa. Z istoty rzeczy niesposób tego stanu zmienić apelując o kolejne zmiany w przepisach karnych, jakiekolwiek miały by one być.

"- wprowadzenie obowiązkowej jednej godziny lekcyjnej w roku szkolnym - począwszy od 3 klasy szkoły podstawowej, aż do klasy 6 oraz w klasach gimnazjalnych - poświęconej tematowi - ZWIERZĘ NIE JEST RZECZĄ, ZWIERZĘ TEŻ CZUJE..."

Edukowanie społeczeństwa w sprawach ochrony zwierząt jest konieczne, ale niezrozumiałe jest, dlaczego mają mu podlegać właśnie dzieci i wyłącznie dzieci. Można sądzić, że mają one najwięcej naturalnej empatii i wrażliwości na los zwierząt a równocześnie najmniejszy wpływ na to, jakiego traktowania zwierząt uczy ich świat dorosłych. W tym sensie są także ofiarami. Dlaczego zatem nie reedukować dorosłych, a zwłaszcza tych, od których sprawy ochrony zwierząt zależą w największym stopniu? Na przykład policjantów, z których większość z ogóle nie słyszała o istnieniu prawa chroniącego zwierzęta, albo urzędowych lekarzy weterynarii, którzy nie wiedzą, że mają ścigać naruszenia przepisów chroniących zwierzęta, albo parlamentarzystów, by stanowili spójne prawo i instytucje jego egzekwowania.

Wydaje się, że autorzy tego postulatu rozumowali tu bardziej kategoriami tego co wykonalne, niż tego co celowe. Po prostu dzieci szkolne można łatwo zmusić do wysłuchania pogadanki w ramach zajęć szkolnych, dorosłych – raczej nie. Podobnie rozumowali w sprawie powszechnej sterylizacji. Łatwiej nakazać ją w schroniskach, gdzie są pod ręką setki i tysiące zwierząt niż sprawić, by liczni a zwłaszcza nieodpowiedzialni właściciele sami zgłaszali się z nimi do sterylizacji.

 

Lektura postulatów petycji, które z założenia formułowane są bardzo ogólnie, wskazuje, że opierają się jednak na bardzo szczególnych wyobrażeniach o tym, co i jak powinno być skuteczne. A wyobrażenia te grzeszą powierzchownością i przypadkowością.

Trudno oczekiwać by rzeszę miłośników zwierząt stać było na precyzję postulatów ustawodawczych. Jeśli dość oczywiste żądania pod adresem państwa trzeba koniecznie uzupełniać o konkretne rozwiązania prawne, to należy oprzeć się na całościowych i sprawdzonych koncepcjach, a nie doraźnych pomysłach.

Taki ogólny i jednocześnie ściśle prawny drogowskaz istnieje i jest nim opracowana pod auspicjami Rady Europy Europejska Konwencja Ochrony Zwierząt Domowych podpisana już przez 21 państw. (Nie należy tego traktatu międzynarodowego mylić ze "Światową Deklaracją Praw Zwierząt" uchwaloną rzekomo przez UNESCO - ogólnikowym manifestem pozostającym bez żadnych skutków prawnych).

Myślą przewodnią tej Konwencji jest to, że cokolwiek czynimy ze zwierzętami domowymi, musi być uregulowane jasnym i przyjrzystym prawem. W aktualnych polskich warunkach jest to postulat bardzo radykalny, choć nie tak medialny jak dopominanie się o wyższe zagrożenia karne za coś albo sfinansowanie czegoś z niewiadomych źródeł. W szczególności Konwencja przewiduje państwową kontrolę nad hodowlą, rozrodem i obrotem zwierzętami domowymi. Przewiduje też, że opieka nad zwierzętami bezdomnymi (schroniska) może być prowadzona tylko w formie niedochodowej. Podpisanie Konwencji wymusiło by przegląd i dostosowanie do niej całego polskiego prawa dotyczącego zwierząt domowych. Najważniejszym pożytkiem było by to, że niezależnie od przyjętych szczegółowych rozwiązań, pojawiła by się szansa na prawo spójne i nie zakłamane, dające się skutecznie egzekwować w praktyce.

Dlatego sam jeden postulat podpisania przez Polskę tej Konwencji świetnie nadaje się na taki, pod którym można bezpiecznie i odpowiedzialnie zbierać podpisy na masową skalę. Bez ryzyka siania zamętu myślowego i pogłębiania frustracji bezradnością.

Tadeusz Wypych
31.10.2006